wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 4

                Rozejrzałam się dookoła. Było  bardzo ciemno, ale rozpoznałam to miejsce, chociaż wyglądało inaczej niż ostatnio. To był las, do którego przyprowadził mnie Matt, ale rosła tutaj jedynie dość wysoka, ciemnozielona trawa pokryta zimną rosą. Nagle usłyszałam jakieś dziwne dźwięki, a po chwili przeszywający krzyk. Chciałam się gdzieś schować, ale nie za bardzo było gdzie i nie miałam siły, by się podnieść. Jeszcze nigdy tak się nie bałam o swoje życie. Usłyszałam czyjeś kroki i próbowałam wstać, ale czułam się, jakbym nie miała kontroli nad swoim ciałem. Dobrze znałam to uczucie i niestety nie było to nic przyjemnego. Nie zdążyłam niczego wymyślić, bo stanęły nade mną dwie postacie. Wydawało mi się, że to dwoje mężczyzn, ale nie wyglądali jak typowi ludzie. Ciekawe, jak się tu znaleźli… Usiłowałam się im przyjrzeć, ale było zbyt ciemno, żebym mogła cokolwiek zobaczyć. Jeden z nich chwycił mnie za rękę i podniósł z taką łatwością, że nawet nie zorientowałam się, że nie leżałam już na ziemi. Miał bardzo zimne dłonie, był wysoki, blady i podejrzanie silny. Poznałam go. Widziałam go kiedyś jak stałam na przystanku a teraz mogłam się mu trochę lepiej przyjrzeć.
-Czego chcecie?!-krzyknęłam.
-Twojej krwi.-odparł ten drugi.
-Co ty powiedziałeś?!- starałam się nie patrzeć im w oczy. –Nigdy jej nie dostaniecie!
Zaczęłam uciekać, ale nawet się nie obejrzałam, kiedy byli już koło mnie. Chwycili mnie za ramiona i mocno ścisnęli, tak że nie mogłam się ruszyć. Przestałam myśleć, byłam pewna, że to koniec. Na szczęście w porę zjawił się Matt, odepchnął ich i zabrał mnie stamtąd. Nagle znaleźliśmy się pod moim domem. Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale akurat teraz nie miało to najmniejszego znaczenia. Obchodziło mnie tylko jedno.
-Kim byli ci faceci?- nie poznałam swojego głosu, dziwne, że chłopak zrozumiał, co powiedziałam.
-Istotami, które nie należą do tego świata, ale w nim żyją.
-Słucham?
-Niedługo ci wytłumaczę, na razie musisz dojść do siebie. Spójrz mi w oczy. To był tylko sen, rozumiesz? To wszystko tylko ci się śniło, nie wydarzyło się naprawdę. Pójdziesz teraz do łóżka i spokojnie zaśniesz, a rano obudzisz się pamiętając jedynie twarze tych stworów, dobrze?- Pocałował mnie w czoło. Patrzyłam na niego, jakbym była zahipnotyzowana.
Nic więcej nie pamiętam. Obudziłam się bardzo wcześnie i pierwszy raz nie wiedziałam, co mi się śniło. Rozbolała mnie głowa.

Przez tydzień nie widziałam Matta, nie przychodził, nie odzywał się, a mi ciągle przytrafiały się jakieś dziwne rzeczy. Zaczynałam mieć tego dość, musiałam z nim porozmawiać. Po lekcjach poszłam pod jego szkołę i dowiedziałam się, że nikt go dzisiaj nie widział, więc wróciłam do domu i postanowiłam poszukać jakiś informacji. Niestety, nic nie znalazłam. W nocy miałam bardzo dziwny sen. Śniło mi się, że stałam przed jakimś starym, ogromnym budynkiem, który wyglądał jak akademik i po chwili weszłam do środka. Na końcu korytarza zobaczyłam otwarte drzwi, więc postanowiłam podejść bliżej. Znajdowało się tam duże pomieszczenie, takie jak wszystkie inne, ale to nie był pokój. Coś jakby małe laboratorium, bo wszędzie były probówki i jakieś urządzenia, a na środku stało krzesło. Kiedy przekroczyłam próg, poczułam na sobie lodowaty podmuch wiatru i usłyszałam czyjś głos. Rozpoznałam go, to głos Matta. Dochodził zza ściany, ale nigdzie nie było innych drzwi. Musiałam znaleźć jakieś wejście, bo wreszcie była okazja, żeby z nim porozmawiać. Znalazłam tylko małe okienko, więc podeszłam i zobaczyłam jego i jakiś facetów. Jeden z nich wyglądał znajomo. Podsłuchałam fragment rozmowy.
-Dlaczego ją wtedy zabrałeś? – powiedział podniesionym głosem najwyższy z nich wszystkich.
-Bo ona jeszcze nie jest gotowa, to dla niej za dużo, musiałem ją uratować.
-Przed kim? Przed nami?! Nie rozśmieszaj mnie. Przecież wiesz, że nie zrobilibyśmy jej krzywdy. Nic by się jej nie stało, jakby straciła trochę krwi.
-Stało by się, i to dużo. Ona musi teraz nabierać sił. Jak ma kogoś zabić skoro będzie osłabiona?! Czas ucieka, niedługo pełnia, więc Lily nie może być „inna” niż jest teraz. Musi być w pełni gotowa.
-Mówisz tak, bo chcesz ją zatrzymać tylko dla siebie, ty chcesz ją ugryźć.- wtrącił się drugi.
-Jak możesz tak mówić?! Ona jest mi potrzebna i dobrze o tym wiesz. Tylko człowiek może zabić wampira i ta dziewczyna się do tego idealnie nadaje. Nie znajdę nikogo innego.
                Nie mogłam w to uwierzyć. Oparłam się o stojącą obok szafkę i chyba coś strąciłam, strasznie huknęło. Wtedy wszystko do mnie dotarło, musiałam uciekać. Biegłam na oślep, nie pamiętałam gdzie jest wyjście. Odwróciłam się i wpadłam w ścianę. Wtedy się obudziłam. Długo nie mogłam dojść do siebie, kilkanaście razy analizowałam ten sen od początku do końca i w końcu zrozumiałam.
Matt jest wampirem. 

1 komentarz:

  1. Genialne zakończenie, które trzyma w napięciu ! :D
    Fajny styl językowy, wygodnie się czyta. I ta wypowiedź:
    " -Istotami, które nie należą do tego świata, ale w nim żyją." oh.!
    Czekam na następny rozdział ! :3

    OdpowiedzUsuń