środa, 7 maja 2014

Rozdział 5

                -To nie tak!- Matt krzyczał stojąc przed moim domem- Pozwól mi wytłumaczyć. Proszę, wpuść mnie!
Wyszłam na zewnątrz.
-Idź sobie, mama pomyśli, że masz jakąś obsesję czy coś.
-Nie obchodzi mnie co pomyślą inni, teraz ty się najbardziej liczysz. Proszę, porozmawiajmy.
-Ale po co? Już wszystko wiem i nie dam się wykorzystać.
-Chyba jednak nie wiesz wszystkiego, pozwól mi to wytłumaczyć…
-Przepraszam, ale muszę wracać, mam dużo nauki.- odwróciłam się i chciałam iść do domu, ale Matt złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował.
-Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale musiałem to zrobić. Błagam cię, jeśli ci tego wszystkiego nie opowiem, moi wrogowie cię znajdą i wolę nie myśleć co zrobią. Zajmę ci tylko chwilę.
-Ale ja nie chcę twoich wyjaśnień, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - I wtedy spojrzałam mu w oczy. Nie chciałam tego, ale nie mogłam się powstrzymać i oczywiście nie potrafiłam się mu postawić.  -Czemu mi to robisz? Gr, nienawidzę cię.
-Nieprawda... – szepnął i tak słodko się uśmiechnął. Jejku, miał taki śliczny uśmiech, uwielbiałam go.

-Wiesz, nie miałem łatwego dzieciństwa. Ojciec rzadko bywał w domu, ciągle tylko ćpał, pił i włóczył się po jakiś barach. Raz za nim poszedłem, miał dziwnych kolegów, wyglądali jakoś tak podejrzanie. Chciałem podsłuchać o czym rozmawiają, ale mnie zauważył. Wyprowadził na zewnątrz i zagroził, że jeśli natychmiast nie wrócę do domu i powiem cokolwiek mamie to mnie ugryzie. Na początku nie rozumiałem o co mu chodzi, ale jak miałem jakieś dziesięć lat, usłyszałem jak bije mamę, wszedłem do pokoju i zobaczyłem, jak wbija swoje kły w jej szyję. Zacząłem krzyczeć, żeby przestał, ale to nie miało sensu. Ona już nie żyła. Naokoło było tyle krwi… wybiegłem z domu i już nigdy tam nie wróciłem. Później widziałem go już tylko raz, w wieku siedemnastu lat. Włamał się do domu mojej cioci, gdzie mieszkałem przez te osiem lat i powiedział, że mam z nim zamieszkać. Nie zgodziłem się i wtedy mnie ugryzł, nie miałem żadnych szans. Nie chciałem jeszcze umierać, nie mogłem. Wziąłem jakąś szklankę, która była pod ręką, rozbiłem, przeciąłem mu skórę i wyssałem trochę krwi. Widziałem jak wychodzi, a potem straciłem przytomność. W ten sposób stałem się wampirem…
Więcej nic nie pamiętam, obudziłem się w jakimś budynku a dookoła mnie stali jacyś dziwni ludzie. Spędziłem z nimi trochę czasu i okazało się, że wszyscy są tacy jak ja. Przyjęli mnie z otwartymi ramionami i mieszkam z nimi do dzisiaj. To właśnie tam chciałem cię zaprowadzić…
-Jejku, nie wiem co powiedzieć. Bardzo mi przykro…
-Niepotrzebnie. Gdybyś przeżyła chociaż małą część tego co ja, wiedziałabyś, że to nie takie złe jak się wydaje. Wiem, że to strasznie brzmi, ale to normalne życie, jak każde inne, tyle że trzeba do niego przywyknąć. Wydaje mi się, że to przyzwyczajenie się do takiego trybu życia jest najtrudniejsze, później to już samo leci.
-Nie zrozum mnie źle, ale tak dziwnie mi o tym rozmawiać. Nigdy nie znałam nikogo… no wiesz… innego.
-Rozumiem, nie musisz się krępować. Jeśli chcesz, odprowadzę cię do domu i skończymy tę rozmowę kiedy indziej. Nie chcę, żebyś się nade mną litowała. Chciałem tylko, żebyś wiedziała, z kim masz do czynienia.
-Jasne, możemy już wracać? Rozbolała mnie głowa.
-Oczywiście, tylko… jest jeszcze jedna i najważniejsza rzecz, ale opowiem ci o tym kiedy indziej.- odparł, objął mnie i wróciliśmy do domu. Zaprosiłam go do środka. Nie chciałam być teraz sama. Nie mogłam…
-Napijesz się czegoś?- głos mi zadrżał.
-Nie, dziękuję. Chodź tu do mnie- przytulił mnie- nie masz się czego bać. Już ci mówiłem, kiedy jesteś ze mną, nic ci nie grozi.
-A co z tamtymi, którzy chcieli mi coś zrobić?
-Nie martw się, już nigdy się do ciebie nie zbliżą.
-To dobrze. A możesz mi wyjaśnić o co chodzi z tym, że mam kogoś zabić?
-Chodzi o mojego ojca. On…
-Przecież mówiłeś, że tylko człowiek może zabić wampira, a on jest strzygą i ja nie mogę nic mu zrobić, więc o kogo chodzi?
-Posłuchaj, nie mogę ci teraz powiedzieć, niedługo się okaże. Muszę lecieć.
-Jasne, najlepiej uciekać. I tak się dowiem!

To chyba normalne, że się wkurzyłam… i to bardzo. Nienawidzę czegoś nie wiedzieć. I to jeszcze jeśli chodzi o coś tak ważnego. Boję się, jeszcze nigdy nikogo nie zabiłam, a tym bardziej kogoś, albo coś, co nie jest człowiekiem. Nie przeraża mnie to, ale też nie jest to do końca normalne. Najbardziej mnie ciekawi, kto to może być i dlaczego akurat ja mam to zrobić…
-Wróć, proszę.-zadzwoniłam do Matta.
-Przepraszam, ale nie mam teraz czasu.
-Obiecuję, że nie będę o nic pytać. Chcę tylko spędzić z tobą trochę czasu.
-To nie jest najlepszy pomysł. Nie powinnaś się do mnie przywiązywać. Będziesz potem bardzo cierpiała, uwierz mi, wiem co mówię. – rozłączył się. Oczywiście zostawił mnie z tym wszystkim samą. Co ja teraz zrobię? Jak mam się dowiedzieć…? Ale dlaczego nie powinnam się przywiązywać, dziwne…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz