środa, 7 maja 2014

Rozdział 5

                -To nie tak!- Matt krzyczał stojąc przed moim domem- Pozwól mi wytłumaczyć. Proszę, wpuść mnie!
Wyszłam na zewnątrz.
-Idź sobie, mama pomyśli, że masz jakąś obsesję czy coś.
-Nie obchodzi mnie co pomyślą inni, teraz ty się najbardziej liczysz. Proszę, porozmawiajmy.
-Ale po co? Już wszystko wiem i nie dam się wykorzystać.
-Chyba jednak nie wiesz wszystkiego, pozwól mi to wytłumaczyć…
-Przepraszam, ale muszę wracać, mam dużo nauki.- odwróciłam się i chciałam iść do domu, ale Matt złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i pocałował.
-Wiem, że to nie jest odpowiedni moment, ale musiałem to zrobić. Błagam cię, jeśli ci tego wszystkiego nie opowiem, moi wrogowie cię znajdą i wolę nie myśleć co zrobią. Zajmę ci tylko chwilę.
-Ale ja nie chcę twoich wyjaśnień, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - I wtedy spojrzałam mu w oczy. Nie chciałam tego, ale nie mogłam się powstrzymać i oczywiście nie potrafiłam się mu postawić.  -Czemu mi to robisz? Gr, nienawidzę cię.
-Nieprawda... – szepnął i tak słodko się uśmiechnął. Jejku, miał taki śliczny uśmiech, uwielbiałam go.

-Wiesz, nie miałem łatwego dzieciństwa. Ojciec rzadko bywał w domu, ciągle tylko ćpał, pił i włóczył się po jakiś barach. Raz za nim poszedłem, miał dziwnych kolegów, wyglądali jakoś tak podejrzanie. Chciałem podsłuchać o czym rozmawiają, ale mnie zauważył. Wyprowadził na zewnątrz i zagroził, że jeśli natychmiast nie wrócę do domu i powiem cokolwiek mamie to mnie ugryzie. Na początku nie rozumiałem o co mu chodzi, ale jak miałem jakieś dziesięć lat, usłyszałem jak bije mamę, wszedłem do pokoju i zobaczyłem, jak wbija swoje kły w jej szyję. Zacząłem krzyczeć, żeby przestał, ale to nie miało sensu. Ona już nie żyła. Naokoło było tyle krwi… wybiegłem z domu i już nigdy tam nie wróciłem. Później widziałem go już tylko raz, w wieku siedemnastu lat. Włamał się do domu mojej cioci, gdzie mieszkałem przez te osiem lat i powiedział, że mam z nim zamieszkać. Nie zgodziłem się i wtedy mnie ugryzł, nie miałem żadnych szans. Nie chciałem jeszcze umierać, nie mogłem. Wziąłem jakąś szklankę, która była pod ręką, rozbiłem, przeciąłem mu skórę i wyssałem trochę krwi. Widziałem jak wychodzi, a potem straciłem przytomność. W ten sposób stałem się wampirem…
Więcej nic nie pamiętam, obudziłem się w jakimś budynku a dookoła mnie stali jacyś dziwni ludzie. Spędziłem z nimi trochę czasu i okazało się, że wszyscy są tacy jak ja. Przyjęli mnie z otwartymi ramionami i mieszkam z nimi do dzisiaj. To właśnie tam chciałem cię zaprowadzić…
-Jejku, nie wiem co powiedzieć. Bardzo mi przykro…
-Niepotrzebnie. Gdybyś przeżyła chociaż małą część tego co ja, wiedziałabyś, że to nie takie złe jak się wydaje. Wiem, że to strasznie brzmi, ale to normalne życie, jak każde inne, tyle że trzeba do niego przywyknąć. Wydaje mi się, że to przyzwyczajenie się do takiego trybu życia jest najtrudniejsze, później to już samo leci.
-Nie zrozum mnie źle, ale tak dziwnie mi o tym rozmawiać. Nigdy nie znałam nikogo… no wiesz… innego.
-Rozumiem, nie musisz się krępować. Jeśli chcesz, odprowadzę cię do domu i skończymy tę rozmowę kiedy indziej. Nie chcę, żebyś się nade mną litowała. Chciałem tylko, żebyś wiedziała, z kim masz do czynienia.
-Jasne, możemy już wracać? Rozbolała mnie głowa.
-Oczywiście, tylko… jest jeszcze jedna i najważniejsza rzecz, ale opowiem ci o tym kiedy indziej.- odparł, objął mnie i wróciliśmy do domu. Zaprosiłam go do środka. Nie chciałam być teraz sama. Nie mogłam…
-Napijesz się czegoś?- głos mi zadrżał.
-Nie, dziękuję. Chodź tu do mnie- przytulił mnie- nie masz się czego bać. Już ci mówiłem, kiedy jesteś ze mną, nic ci nie grozi.
-A co z tamtymi, którzy chcieli mi coś zrobić?
-Nie martw się, już nigdy się do ciebie nie zbliżą.
-To dobrze. A możesz mi wyjaśnić o co chodzi z tym, że mam kogoś zabić?
-Chodzi o mojego ojca. On…
-Przecież mówiłeś, że tylko człowiek może zabić wampira, a on jest strzygą i ja nie mogę nic mu zrobić, więc o kogo chodzi?
-Posłuchaj, nie mogę ci teraz powiedzieć, niedługo się okaże. Muszę lecieć.
-Jasne, najlepiej uciekać. I tak się dowiem!

To chyba normalne, że się wkurzyłam… i to bardzo. Nienawidzę czegoś nie wiedzieć. I to jeszcze jeśli chodzi o coś tak ważnego. Boję się, jeszcze nigdy nikogo nie zabiłam, a tym bardziej kogoś, albo coś, co nie jest człowiekiem. Nie przeraża mnie to, ale też nie jest to do końca normalne. Najbardziej mnie ciekawi, kto to może być i dlaczego akurat ja mam to zrobić…
-Wróć, proszę.-zadzwoniłam do Matta.
-Przepraszam, ale nie mam teraz czasu.
-Obiecuję, że nie będę o nic pytać. Chcę tylko spędzić z tobą trochę czasu.
-To nie jest najlepszy pomysł. Nie powinnaś się do mnie przywiązywać. Będziesz potem bardzo cierpiała, uwierz mi, wiem co mówię. – rozłączył się. Oczywiście zostawił mnie z tym wszystkim samą. Co ja teraz zrobię? Jak mam się dowiedzieć…? Ale dlaczego nie powinnam się przywiązywać, dziwne…

wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 4

                Rozejrzałam się dookoła. Było  bardzo ciemno, ale rozpoznałam to miejsce, chociaż wyglądało inaczej niż ostatnio. To był las, do którego przyprowadził mnie Matt, ale rosła tutaj jedynie dość wysoka, ciemnozielona trawa pokryta zimną rosą. Nagle usłyszałam jakieś dziwne dźwięki, a po chwili przeszywający krzyk. Chciałam się gdzieś schować, ale nie za bardzo było gdzie i nie miałam siły, by się podnieść. Jeszcze nigdy tak się nie bałam o swoje życie. Usłyszałam czyjeś kroki i próbowałam wstać, ale czułam się, jakbym nie miała kontroli nad swoim ciałem. Dobrze znałam to uczucie i niestety nie było to nic przyjemnego. Nie zdążyłam niczego wymyślić, bo stanęły nade mną dwie postacie. Wydawało mi się, że to dwoje mężczyzn, ale nie wyglądali jak typowi ludzie. Ciekawe, jak się tu znaleźli… Usiłowałam się im przyjrzeć, ale było zbyt ciemno, żebym mogła cokolwiek zobaczyć. Jeden z nich chwycił mnie za rękę i podniósł z taką łatwością, że nawet nie zorientowałam się, że nie leżałam już na ziemi. Miał bardzo zimne dłonie, był wysoki, blady i podejrzanie silny. Poznałam go. Widziałam go kiedyś jak stałam na przystanku a teraz mogłam się mu trochę lepiej przyjrzeć.
-Czego chcecie?!-krzyknęłam.
-Twojej krwi.-odparł ten drugi.
-Co ty powiedziałeś?!- starałam się nie patrzeć im w oczy. –Nigdy jej nie dostaniecie!
Zaczęłam uciekać, ale nawet się nie obejrzałam, kiedy byli już koło mnie. Chwycili mnie za ramiona i mocno ścisnęli, tak że nie mogłam się ruszyć. Przestałam myśleć, byłam pewna, że to koniec. Na szczęście w porę zjawił się Matt, odepchnął ich i zabrał mnie stamtąd. Nagle znaleźliśmy się pod moim domem. Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale akurat teraz nie miało to najmniejszego znaczenia. Obchodziło mnie tylko jedno.
-Kim byli ci faceci?- nie poznałam swojego głosu, dziwne, że chłopak zrozumiał, co powiedziałam.
-Istotami, które nie należą do tego świata, ale w nim żyją.
-Słucham?
-Niedługo ci wytłumaczę, na razie musisz dojść do siebie. Spójrz mi w oczy. To był tylko sen, rozumiesz? To wszystko tylko ci się śniło, nie wydarzyło się naprawdę. Pójdziesz teraz do łóżka i spokojnie zaśniesz, a rano obudzisz się pamiętając jedynie twarze tych stworów, dobrze?- Pocałował mnie w czoło. Patrzyłam na niego, jakbym była zahipnotyzowana.
Nic więcej nie pamiętam. Obudziłam się bardzo wcześnie i pierwszy raz nie wiedziałam, co mi się śniło. Rozbolała mnie głowa.

Przez tydzień nie widziałam Matta, nie przychodził, nie odzywał się, a mi ciągle przytrafiały się jakieś dziwne rzeczy. Zaczynałam mieć tego dość, musiałam z nim porozmawiać. Po lekcjach poszłam pod jego szkołę i dowiedziałam się, że nikt go dzisiaj nie widział, więc wróciłam do domu i postanowiłam poszukać jakiś informacji. Niestety, nic nie znalazłam. W nocy miałam bardzo dziwny sen. Śniło mi się, że stałam przed jakimś starym, ogromnym budynkiem, który wyglądał jak akademik i po chwili weszłam do środka. Na końcu korytarza zobaczyłam otwarte drzwi, więc postanowiłam podejść bliżej. Znajdowało się tam duże pomieszczenie, takie jak wszystkie inne, ale to nie był pokój. Coś jakby małe laboratorium, bo wszędzie były probówki i jakieś urządzenia, a na środku stało krzesło. Kiedy przekroczyłam próg, poczułam na sobie lodowaty podmuch wiatru i usłyszałam czyjś głos. Rozpoznałam go, to głos Matta. Dochodził zza ściany, ale nigdzie nie było innych drzwi. Musiałam znaleźć jakieś wejście, bo wreszcie była okazja, żeby z nim porozmawiać. Znalazłam tylko małe okienko, więc podeszłam i zobaczyłam jego i jakiś facetów. Jeden z nich wyglądał znajomo. Podsłuchałam fragment rozmowy.
-Dlaczego ją wtedy zabrałeś? – powiedział podniesionym głosem najwyższy z nich wszystkich.
-Bo ona jeszcze nie jest gotowa, to dla niej za dużo, musiałem ją uratować.
-Przed kim? Przed nami?! Nie rozśmieszaj mnie. Przecież wiesz, że nie zrobilibyśmy jej krzywdy. Nic by się jej nie stało, jakby straciła trochę krwi.
-Stało by się, i to dużo. Ona musi teraz nabierać sił. Jak ma kogoś zabić skoro będzie osłabiona?! Czas ucieka, niedługo pełnia, więc Lily nie może być „inna” niż jest teraz. Musi być w pełni gotowa.
-Mówisz tak, bo chcesz ją zatrzymać tylko dla siebie, ty chcesz ją ugryźć.- wtrącił się drugi.
-Jak możesz tak mówić?! Ona jest mi potrzebna i dobrze o tym wiesz. Tylko człowiek może zabić wampira i ta dziewczyna się do tego idealnie nadaje. Nie znajdę nikogo innego.
                Nie mogłam w to uwierzyć. Oparłam się o stojącą obok szafkę i chyba coś strąciłam, strasznie huknęło. Wtedy wszystko do mnie dotarło, musiałam uciekać. Biegłam na oślep, nie pamiętałam gdzie jest wyjście. Odwróciłam się i wpadłam w ścianę. Wtedy się obudziłam. Długo nie mogłam dojść do siebie, kilkanaście razy analizowałam ten sen od początku do końca i w końcu zrozumiałam.
Matt jest wampirem. 

wtorek, 1 kwietnia 2014

Rozdział 3

                Z trudem wstałam dziś z łóżka. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić ani z nikim się spotykać, źle się czułam. Lekcje tak wolno leciały, ale w końcu wyszłam z tej szkoły. Czekałam chwilę, ale Matt’a nigdzie nie było. Już miałam iść na przystanek, gdy nagle ktoś objął mnie od tyłu i zakrył oczy.
-Zgadnij kto to- powiedział śmiejąc się.
-Już myślałam, że nie przyjdziesz…
-Przecież obiecałem, a ja zawsze dotrzymuję słowa. Przepraszam, że się spóźniłem, ale musiałem pójść jeszcze do kwiaciarni. Proszę, to dla ciebie.
-Oh, dziękuję- chyba się zarumieniłam- a z jakiej to okazji?
-Powiem ci, jak dotrzemy na miejsce. Tylko nie zadawaj żadnych pytań, zaufaj mi.


Dał mi czerwoną różę. Była taka piękna i tak ślicznie pachniała, nie potrafiłam być na niego zła. Jednak trochę się przeraziłam, kiedy powiedział, żebym mu zaufała, tak strasznie to zabrzmiało. Sama nie wiem. Prawie nic o nim nie wiem, ale kiedy to mówił, w jego oczach pojawił się dziwny błysk, jakbym znała go od dawna, dlatego nie potrafiłam mu odmówić. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego. Ciekawe co to za miejsce, tak naprawdę już nie mogę się doczekać. Szliśmy bardzo długo. Tak długo, że kiedy dotarliśmy, słońce już zaszło. Zaczęłam się bać. Wszędzie dookoła był tylko las, nic więcej. Myślałam, że Matt chce mnie tu zostawić i nie wiadomo co ze mną zrobić. Miałam czarne myśli, ale dobre przeczucia. To dziwne, ale w takiej sytuacji to jest prawdopodobne. Po chwili chłopak złapał mnie za rękę i powiedział, żebym się nie bała, bo kiedy jest przy mnie, nic mi nie grodzi.
-Czemu jest tak ciemno?- trzęsłam się ze strachu i z zimna pewnie też.
-Zaraz księżyc zacznie świecić i będzie o wiele jaśniej. Proszę, nie bój się, to taki jakby test. Muszę sprawdzić, czy mogę powierzyć ci swoją tajemnicę.
-Łatwo ci mówić, bo znasz to miejsce. Nie lubię testów, idę do domu.
-Jak chcesz to idź, ale ja zostaję. Wiesz,  że możesz zabłądzić i coś może ci się stać? O tej porze kręcą się tu dziwne stworzenia. Poczekaj jeszcze chwilę, proszę.
Znowu nie potrafiłam odmówić, chociaż okropnie się bałam.
-No… dobrze, a co z tą różą?-spytałam ostrożnie.
-Czerwona róża to symbol Afrodyty, bogini miłości, a także krwi i męczeństwa.
-To brzmi trochę przerażająco. Po co mnie tu przyprowadziłeś, o co ci chodzi?!- zaczęłam krzyczeć.
-Uspokój się- mocno mnie przytulił- jeśli chcesz, możemy wracać.
-Tak, chcę- cała się trzęsłam. Był bardzo zimny, ale nie miałam teraz głowy, żeby się tym przejmować. Myślałam tylko o tym, żeby być już w domu i tak się stało… nie pamiętam jak się tam znalazłam. Obudziłam się w swoim łóżku z gorączką. Oczywiście nie poszłam do szkoły i nie mogłam wychodzić z łóżka  przez kilka dni, więc miałam sporo czasu, żeby to wszystko przemyśleć. Kiedy już poczułam się lepiej, Matt mnie odwiedził. Przyniósł fioletowego hiacynta, który oznacza prośbę o wybaczenie. To chore. Pierwszy raz patrząc mu w oczy miałam świadomość, że sama muszę podjąć decyzję, on nie miał na to żadnego wpływu.
-Cześć. Chciałem cię przeprosić. Trochę się wygłupiłem, nie powinienem prowadzić cię do tego lasu. Wiedziałem, że bardzo się bałaś, ale mimo wszystko nie pozwoliłem ci wrócić. Czuję się teraz jak idiota i ostatni egoista, jakby liczyły się tylko moje problemy. Nie powinienem tak naciskać. Nie miałem złych intencji, chciałem się tylko upewnić, że mogę ci zaufać. Mam nadzieję, że zrozumiesz i postarasz się mi wybaczyć. Jeszcze raz bardzo cię przepraszam, naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło.
-Nie obchodzi mnie co chciałeś, wyszło jak wyszło, nie cofniesz czasu.
-Wybaczysz mi?- zobaczyłam łzy w jego oczach.
-Nie wiem, muszę się zastanowić. A możesz mi wytłumaczyć jak znalazłam się w domu?
-Może kiedyś. Przepraszam, ale i tak teraz tego nie zrozumiesz. Nawet ja do końca nie wiem, jak to działa. To skomplikowane.
-Według ciebie wszystko  jest skomplikowane,a to nieprawda. Na pewno jest proste, tylko ty wszystko komplikujesz. Musze iść, cześć.- zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Strasznie się wkurzyłam. Musiałam powstrzymywać się od płaczu, bo nie mogłam płakać, nie teraz, nie przez niego. Leżąc w łóżku dokładnie przeanalizowałam tamten dzień i doszłam do wniosku, że to był ten las ze snu. Ten, w którym pierwszy raz się spotkaliśmy. Ten ciemny, ogromny las, w którym Matt mnie pocałował. Nie mogłam w to uwierzyć. Spojrzałam na szafkę, na której stała róża od niego. Pachniała tak samo, jak wtedy, gdy ją dostałam. Nic się nie zmieniła, była dość duża, mocno czerwona i taka piękna. Po prostu wyjątkowa. Nie chciało mi się już dłużej o tym wszystkim myśleć, ale nie mogłam zostawić tego chłopaka. Jeszcze nie zdecydowałam się mu pomóc, ale musiałam się z nim spotkać. To takie dziwne uczucie pustki i pragnienia, jakby mi czegoś brakowało, jakbym musiała to dostać, żeby przeżyć,jak narkotyk, jakbym była uzależniona. Nie, to nie możliwe. Nie mogłam się od niego uzależnić, bo to najczęściej prowadzi do zakochania. Nie, to nie może być prawda. Nagle zakręciło mi się w głowie i zrobiło tak słabo, że na chwilę straciłam przytomność. Obudziłam się na zimnej, wilgotnej trawie. Próbowałam wstać, ale za bardzo kręciło mi się w głowie. Nie miałam pojęcia co się dzieje, ale wiedziałam jedno- to nie sen.

czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 2

Jak zwykle pojechałam rano do szkoły. Lekcje nawet szybko minęły i dzięki temu miałam dobry humor. Niestety, Angela została w domu i musiałam sama iść na autobus, ale w sumie nie miałam nic przeciwko. Gdy stałam na przystanku moją uwagę przykuł pewien facet, który bardzo się gdzieś spieszył. Wyglądał jakoś inaczej niż ludzie w jego wieku. Był bardzo blady, dość wysoki, chyba trochę biedny i miał na sobie pelerynę, ale nie to mnie tak zdziwiło. Zauważyłam na jego policzku krew. Sama nie wiem, czemu ją dostrzegłam, przecież stałam dość daleko i on szedł bardzo szybko, i ledwo widziałam rysy jego twarzy. A ta kropla była taka wyraźna. Zapatrzyłam się i prawie odjechał mi autobus. Gdy weszłam do domu, od razu poszłam do swojego pokoju i włączyłam kompa. Chciałam coś sprawdzić, ale nie zdążyłam, bo ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je i odskoczyłam. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Stał przede mną słodki chłopak, mniej więcej w moim wieku, z dużymi, ślicznymi, brązowymi oczami i czarnymi, zmierzwionymi włosami. Chłopak ze snu.
-Cześć- powiedział cicho. Miał taki ładny głos.- Jestem Matt. Przepraszam, że przyszedłem, ale nie mogłem już dłużej czekać.
–Wejdź.
-Musisz mi pomóc, Lily.
-Skąd znasz moje imię?!
-Wiem o  tobie więcej niż ci się wydaje, ale nie będziemy teraz o tym rozmawiać. Kiedyś do tego wrócimy, ale teraz są ważniejsze rzeczy. Chciałbym, żebyśmy zostali przyjaciółmi, bardzo mi na tym zależy. Pewnie teraz myślisz sobie, że jestem walnięty, bo rozmawiamy tak naprawdę pierwszy raz, a ja już wypaliłem z czymś takim, ale to nie może czekać, wiem, że zrozumiesz.
-Skąd wiesz co myślę?- spytałam przerażona.
-To nie takie trudne. Poza tym jest takie coś jak telepatia, ale to teraz nie ma żadnego znaczenia. Błagam, pomóż mi. Jestem tu nowy i nie mam zbyt wielu przyjaciół, nie potrafię nikomu zaufać. Do tej pory nie byłem gotowy, żeby komuś powiedzieć, ale w końcu muszę to zrobić, bo zostało mało czasu. Na razie wiem o tym tylko ja, ale to musi się zmienić.
-Czekaj. Chyba czegoś nie rozumiem. Powiesz mi swoją tajemnicę, mam wszystko zostawić i ci pomóc, chociaż cię nie znam?
-Znasz, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Śniłem ci się kilka razy. Próbowałem cię przygotować do tej rozmowy i to ja przysłałem pizzę. Tak naprawdę spędziliśmy ze sobą dużo czasu. Ostatniej nocy rozmawialiśmy… przez sen…
-To tak się da?- zaczęłam się trząść.
-Nie każdy tak może. To bardzo trudne i śmiertelnicy tego nie potrafią.
-Śmiertelnicy?! Więc kim ty jesteś?!
-Przepraszam, ale nie mogę ci teraz powiedzieć, nie jesteś jeszcze gotowa. Chciałem cię uprzedzić, ale nie mogę teraz ci powiedzieć o co chodzi. Za dużo wrażeń, jak na jeden raz.
-Masz rację, muszę to spokojnie przemyśleć. Chyba powinieneś już iść.
-Już mnie tu nie ma, tylko proszę, spotkajmy się jutro.
-No nie wiem…
-Przyjdę pod twoją szkołę jak skończysz lekcje i gdzieś pójdziemy. Muszę ci coś pokazać. To idę, cześć.


Wolę nie myśleć jaką miałam wtedy minę. Kompletnie mnie zatkało. Kim on do cholery jest?! Czemu mi to robi… i czemu to mam być akurat ja. Nie wiem o co mu chodzi, ale mam złe przeczucia. Ciekawe czy naprawdę potrafi czytać w myślach, czy tylko udaje. Nie mieści mi się to wszystko w głowie. Jakoś nie mam siły teraz o tym myśleć, muszę się położyć. Nie wiem czy dam rady się z nim jutro spotkać, chyba nie powinnam nigdzie z nim iść. Wydaje się miły, ale ma coś dziwnego w oczach. Coś, przez co nie potrafię mu odmówić. To nie jest normalne, zaczynam się bać. Czuję się, jakby cały czas ktoś mnie obserwował, długo tak nie wytrzymam. Mam straszny mętlik w głowie, kompletnie nie wiem co robić, nie wiem czy sobie z tym poradzę. Ciągle się trzęsę. Nie mam pojęcia czy ze strachu, czy z zaskoczenia, stresu albo podniecenia. To dla mnie za dużo, jak na pierwsze spotkanie. To znaczy pierwsze w realu, bo już go kilka razy widziałam. Jak to możliwe, że świadomie „wszedł” do mojego snu, nie mogę tego zrozumieć. Rozbolała mnie głowa, idę spać.

środa, 26 marca 2014

Rozdział 1

Tego dnia nie mogłam normalnie funkcjonować. Nie potrafiłam skupić się na lekcjach, ciągle myślałam o tym śnie. Na szczęście szybko wyszłam ze szkoły. Gdy wchodziłam do domu, poczułam przenikający chłód. Sprawdziłam termometry. Dziwne, wszystkie wskazywały 25˚C, ale szczególnie się tym nie przejęłam. Poszłam do kuchni, żeby zrobić sobie coś do jedzenia. Mama zostawiła kartkę, że wrócą wieczorem, więc miałam wolne całe sześć godzin. Zadzwoniłam do Angeli, ale niestety nie mogła przyjść, bo źle się poczuła. Chciałam gdzieś wyjść, ale niestety nie było się z  kim spotkać. Nie miałam na jutro dużo nauki, więc wzięłam popcorn i włączyłam jakiś film. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
-Dzień dobry, przyniosłem pizzę.
-Ale ja niczego nie zamawiałam…
-Jakieś pół godziny temu ktoś zadzwonił, żeby dostarczyć ją na ten adres.
-Przecież tylko ja jestem w domu i nie dzwoniłam do żadnej pizzerii, ale skoro już pan tu jest to zapłacę.
-Nie musi pani, ktoś już za nią zapłacił.
-Dziwne… No nic, dziękuję bardzo, do widzenia.
Odebrałam pizzę i poszłam do kuchni. Na pudełku było napisane: „To dla Ciebie, należy Ci się. Wybrałem Twoją ulubioną. Proszę nie myśl już o tym śnie, to nie ma sensu. Mam do Ciebie wielką prośbę, ale powiem Ci innym razem. Już niedługo o wszystkim się dowiesz. Przepraszam, że wybrałem akurat Ciebie, ale jesteś wyjątkowa, naprawdę. Musisz mi pomóc… Tylko się nie bój. Smacznego
J.”
Nie ukrywam, że trochę mnie zatkało. Kim jest ten chłopak?! Skąd wie, jaka jest moja ulubiona pizza i o co mu chodzi?! Zaczynam się bać. To wszystko jest strasznie tajemnicze. A jeśli on mnie śledzi? Mam złe przeczucia. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że on nie jest normalny. Nie taki jak ja czy inni ludzie. Jest inny … Zakręciło mi się w głowie i zrobiło trochę słabo, więc się położyłam. Nie mogłam przestać o tym myśleć. Bardzo długo rozkminiałam to, co się przed chwilą stało, ale nie mogłam zrozumieć, o co w tym chodzi. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Znowu śnił mi się ten chłopak, ale tym razem nie czułam się jakby to był sen. Był za bardzo realny, jeszcze bardziej niż wczoraj. Jakbym naprawdę z nim rozmawiała… Więcej nic nie pamiętam. To bardzo dziwne.



Błagam, komentujcie, bo nie wiem czy w ogóle jest sens dalej pisać...

wtorek, 25 marca 2014

Taki mały wstęp

Lily jest normalną nastolatką, mieszka w małym miasteczku razem z młodszym bratem i rodzicami. Chodzi do gimnazjum razem ze swoją najlepszą przyjaciółką Angeliką. Jej każdy dzień wygląda prawie tak samo. Pewnego dnia spotyka Matt'a, który postanawia się z nią zaprzyjaźnić, powierzyć swój sekret i prosić ją o pomoc. Przez to już na zawsze odmienia się jej życie. Któregoś dnia Lily zaczyna żałować swojej decyzji, bo dociera do niej, że teraz wszystko się zmieni i już nigdy nie będzie, jak dawniej.Czy dziewczyna mimo wszystko odważy się pomóc chłopakowi, świadomie narażając się na śmierć?

poniedziałek, 24 marca 2014

Prolog

    Stałam nieruchomo wpatrując się w jego słodkie, brązowe oczy. Miał nienaturalnie rozszerzone źrenice, ale nie sądzę, żeby coś brał. Poczułam delikatny podmuch wiatru. Dotknął mojego policzka. Jego dłonie były naprawdę zimne. Przeszedł mnie dreszcz. Rozejrzałam się dookoła, panował mroki nie było tu nikogo oprócz nas. Znajdowaliśmy się w jakimś ogromnym lesie. Księżyc lekko oświetlał jego bladą twarz. Nie wiedziałam kim jest ten chłopak, jak się tu znalazłam ani co tu w ogóle robię, ale nie chciałam tego przerywać. Nie mogłam. Wydawało mi się, że to on ma kontrole nad moim umysłem. Nagle przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Przestałam myśleć, nie miałam pojęcia co robię. To bardzo dziwne uczucie, którego nie da się opisać. Jakbym była tam tylko ciałem. Nagle obudziłam się przerażona w swoim łóżku. Nie mogłam uwierzyć, że to tylko sen. Przecież to było takie realne... Nic z tego nie rozumiem. Po chwili zadzwonił budzik. Szósta trzydzieści. Trzeba wstać do szkoły. Ale jak mam tam iść w takim stanie ?! Czuję, jakby to wydarzyło się naprawdę. Jakbym jeszcze pięć minut temu stała w ciemnym lesie. Z nim. Ciekawe co to za chłopak, nigdy wcześniej go nie widziałam. Nie mogę przestać o tym myśleć. Nie mam pojęcia co się ze mną stało. Zaczęła boleć mnie głowa i strasznie mi zimno. No nic, schodzę na śniadanie.